Widziałem kiedyś kota, który siedział na gałęzi wysokiego drzewa. Pewnie miał dobry widok z góry na okolicę. Ale nie wyglądał na szczęśliwego. Dlaczego? Bo koty nie żyją na drzewach! Znalazł się tam trochę przypadkiem. Szybka pogoń za jakimś ptakiem, kilka nieprzemyślanych skoków… Teraz patrzył na świat z góry i nie do końca wiedział, jak się wykręcić z tej niezręcznej sytuacji. Rozumiał już, że gałąź nie jest miejscem, w którym chciałby spędzić resztę popołudnia, ale nie miał pomysłu, jak to zmienić.
Podobnie wyglądają nieraz ludzie. Wystarczy kilka nieprzemyślanych decyzji i nagle znajdujemy się w miejscu, w którym wcale nie chcielibyśmy spędzić reszty życia. Praca w korporacji, dużo nadgodzin i kredyt na karku… Problem polega na tym, że nie za bardzo wiemy, jak to zmienić. Do zmiany w życiu potrzeba sporo wysiłku, odwagi i fachowej wiedzy. A przede wszystkim potrzeba najtrudniejszego: zmiany sposobu myślenia.
Jeśli czujesz, że nie jesteś w swoim wymarzonym miejscu na Ziemi, to ten artykuł jest właśnie dla Ciebie. Opowiem Ci krótką historię o tym, jak zamieszkałem, razem z moją rodziną, na polanie w lesie. Dlaczego właśnie tam? Bo któregoś dnia zadaliśmy sobie pytanie: O czym tak naprawdę marzymy? Odpowiedź wcale nie była oczywista. Nie ważne, czy Twoje marzenia dotyczą miejsca zamieszkania, planów rodzinnych, czy sposobu zarabiania pieniędzy. Decyzje, to decyzje – to one są „sponsorem” tego artykułu.
Swoją drogą, zaraz po przeprowadzce, założyłem wydawnictwo i własną fundację. O tym też wspomnę, żeby nadać tej historii ton bardziej biznesowy.
Wymarzone miejsce
Urodziłem się w Warszawie. Tak, takie nieszczęścia się zdarzają. Ostatnio przydarzyły się jakimś czterem milionom ludzi, bo tyle mieszkańców liczy obecnie to miasto.
Odkąd pamiętam, chciałem się stąd wyprowadzić, ale nigdy nie miałem na to odwagi. Zawsze słyszałem, że muszę skończyć wszystkie szkoły i studia, a potem znaleźć pracę. Tak też zrobiłem. Poznałem cudowną żonę i mamy razem trójkę fantastycznych dzieci. W międzyczasie prawie pokochałem to miasto. Prawie, to dobre określenie. Pogodziłem się z myślą, że spędzę tu resztę życia. Gnieździliśmy się więc w małym, wynajmowanym mieszkaniu, w wielkim bloku na wielkim osiedlu. Prawie pogodzeni z tym miejscem, prawie szczęśliwi.
I pewnie ten czas prawie sielankowego życia trwałby do dzisiaj, gdyby nie jedno wydarzenie. W dość szybkim czasie musieliśmy opuścić mieszkanie, które wynajmowaliśmy. W efekcie trzeba było zmienić wszystko, nie tylko mieszkanie, ale też sąsiedztwo, znajomych, przedszkole dla dzieci, przychodnię i znanych nam lekarzy… a może też pracę? Zaczęliśmy szukać w lekkiej panice. Musieliśmy szybko podjąć szereg ważnych decyzji. Czy chcemy wynajmować dom, czy kupić go. Czy chcemy mieszkać w mieście, czy poza nim, w mieszkaniu, czy w domu.
W końcu przyszła do głowy ta jedna, całkowicie przełomowa myśl. Skoro i tak wywracamy nasze życie do góry nogami, to może skorzystamy z tej okazji i zamieszkamy w miejscu, o którym naprawdę marzymy? Brzmi nieźle? Wcale nie, bo skąd niby mielibyśmy wiedzieć, o jakim miejscu naprawdę marzymy?
Teraz trzeba było marzyć. To trudniejsze od latania! Musieliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, co tak naprawdę jest dla nas ważne, jak chcemy wychować dzieci, jakie wartości im zaszczepić, jakie tempo życia nam odpowiada, jaki krajobraz jest naprawdę ładny. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? Kiedy budzisz się i otwierasz oczy, co chciałbyś zobaczyć każdego ranka? To ważne pytania, bo od nich zależy… całe Twoje życie!
Dobre i złe decyzje
Najtrudniejsze jest to, że nie ma tu dobrych i złych odpowiedzi. Są tylko szczere i nieszczere.
My wylądowaliśmy na polanie w lesie. To znaczy, mamy też dom, nie śpimy pod krzakiem. Ale ten dom stoi w najładniejszym lesie, jaki znaleźliśmy, na dużej polanie. W okolicy jest też kilka innych domów, w pewnych odległościach. Droga do najbliższego sklepu prowadzi przez las, podobnie do szkoły. A jednak są to miejsca odległe zaledwie o kilkaset metrów. Tak sobie wymarzyliśmy i tak mamy.
Czy wtedy żyliśmy już długo i szczęśliwie? Nie, to byłoby zbyt nudne. Wtedy zaczęły się prawdziwe schody. Nasz nowy dom trzeba było wyremontować. Próbowałem nauczyć się, jak samemu kłaść podłogi, montować ścianki działowe, wstawiać drzwi i instalować ogrzewanie. Dowiedziałem się też, jak wiele rzeczy może pójść źle. Miałem przyspieszony kurs nauki na własnych błędach. Przekonaliśmy się, co się stanie, kiedy na polanę w lesie wkroczy prawdziwa zima. Doprecyzuję, że prawdziwa zima zaczyna się od minus trzydziestu stopni Celsjusza. Wiedzieliście, że szyby w nowych oknach mogą pękać od takiego mrozu? Ja nie wiedziałem.
Zacząłem dojeżdżać codziennie do Warszawy: około 120 km w obydwie strony. Do naszego domu prowadzi droga leśna, piaszczysto-gliniasta. Jest cudowna latem, jeszcze piękniejsza zimą, kiedy lekko posypie śnieg. W pozostałych warunkach pogodowych nie jest już taka cudowna. A w czasie roztopów przejazd samochodem osobowym dostarcza wrażeń, niczym kolejka górska. Za każdym razem, kiedy udaje mi się dojechać do drogi asfaltowej, czuję się jak bohater.
Dowiedziałem się, że przerwa w dostawie prądu może potrwać w takim miejscu nawet kilka dni. Bez prądu nie mieliśmy w domu ani wody, ani ogrzewania, co zimą bywa uciążliwe… Trzeba było sobie radzić, więc kupiłem duży agregat prądotwórczy. Dowiedziałem się, że jeśli podłączę go do budynku bez żadnego zabezpieczenia, uszkodzę wszystkie urządzenia AGD i RTV, które były podłączone do gniazdek w domu (nawet jeśli urządzenia te nie były akurat włączone). Jak to mówią, wiedza kosztuje…
Czy żałuję którejś z tych decyzji? Nie, ani jednej. Bo naprawdę chcemy mieszkać w tym miejscu. Bo jedna z głównych decyzji w naszym życiu została podjęta poprawnie, zgodnie z naszymi prawdziwymi marzeniami. Kolejne trudności (zdobywanie wiedzy, jeśli wolisz) mogły nas zaskoczyć, czasem trochę zdenerwować, ale nie sprawiły, że świat się zawalił. Bo wciąż działamy w zgodzie z samymi sobą. Ta reguła sprawdza się też w biznesie.
Decyzje w biznesie
No właśnie, biznes! Postanowiłem założyć wydawnictwo internetowe. Dlaczego? Bo taki model pracy sobie wymarzyłem: biznes on-line. Model spodobał mi się do tego stopnia, że misją wydawnictwa jest edukacja w zakresie zakładania i prowadzenia działalności on-line. Uczę, jak czerpać przyjemność z takiej pracy. Hasło wydawnictwa brzmi: Biznes to gra. My opisujemy zasady.
Czy było łatwo? Nie, wciąż się zmagam i uczę na błędach. Czy było warto? Tak, bo to była decyzja zgodna z moim marzeniem. Czy zaczynasz zauważać pewną zależność w tym, co próbuję Ci przekazać? W podejmowaniu decyzji najważniejsze jest marzenie.
Nie chodzi o to, żeby wyłapywać okazje. W ten sposób czeka nas taki los, jak kota z początku tego artykułu. Wykonamy kilka nagłych zrywów, kierowani chwilowymi okazjami, aż w końcu znajdziemy się w przypadkowym miejscu, o którym wcale nie marzyliśmy. To nie jest dobra strategia! Warto zacząć od zadania sobie bardzo trudnego pytania: Czego tak naprawdę chcę?
Podsumowanie
Wiem, jak zamieszkać w wymarzonym miejscu, gdzie przyroda wali drzwiami i oknami. Wiem, jak przeżyć w takim miejscu, zachowując zdrowie psychiczne (bądźmy optymistami, że je zachowałem). Wiem, jak założyć wymarzoną działalność i cieszyć się pracą, którą się wykonuje.
W następnym artykule zamierzam dodać kilka porad praktycznych. Zaczniemy od najtrudniejszego. Bezczelnie sięgniemy do Twoich myśli i pragnień. Spróbujemy odkryć, o czym tak naprawdę marzysz. Następnie jasno sprecyzujemy twój cel. Potem będzie łatwiej. Razem zbudujemy plan działania, który wystarczy wykonać, krok po kroku. Do zobaczenia.
Aha, bym zapomniał! Jeśli chcesz mieć pewność, że trafisz na następny artykuł, zapisz się na mój newsletter. Raz w tygodniu wyślę Ci materiały podobne do tego. Otrzymasz też bezpłatną książkę (86 stron) w wersji elektronicznej pod tytułem: Jak założyć biznes on-line i zwariować tylko trochę? Klik i jedna, ważna decyzja podjęta.